Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amber
Dołączył: 29 Kwi 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: USA
|
Wysłany: Wto 11:57, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
-...Się facet zdenerwował... nie sądzisz, że trochę przesadza?-zapytałam teatralnym szeptem Sawyer'a
- W sumie, doktorek przejmuje się swoja rolą zbawcy świata...-oboje zachichotaliśmy.
Jack obrócił się.
-Pięknie... Jak sie kłócicie, jest strasznie, jak trzymacie razem jest jeszcze gorzej!!!- wzniósł oczy do góry w wyrazie bezsilności.
Uśmiechnęłam się.
-Skoro wybieramy się do dżungli chyba nie pójdziemy z ostrymi kijkami, prawda?
Jack musiał przyznać mi rację.
-Ile macie pistoletów?-kontynułowałam- Jeden, dwa? To nie wystarczy.
-Ile ty masz?- spytał.
-Wystarczjąco, żebysmy wrócili wszyscy cali. Jutro rozdzielimy pomiedzy uczestników wyprawy.
Mężczyzna skinął głową.
-To by było na tyle, mozecie sie rozejść-dodał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Claire
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie z tej Ziemi :D
|
Wysłany: Wto 12:15, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
-Jak on śmie mówić mi co mam robić!- krzyczała Kate wracając do namiotu. Szłam razem z nią próbując rozładować atmosferę.
-Spokojnie... ja przecież mogę zostać z Shannon albo Charlim. Zresztą powinnaś iść z nimi. Jak Jack, Sawer i Amber zaczną się kłócić to ani Naomi, ani Ian ich nie powstrzymają. Mogliby się nawet pozabijać. Pyzatym wydaje mi się, że Alexy też będzie chciała iść, więc Jack i tak ma kłopot.
-W sumie masz racje.
-Ja bym się po prostu do tej dżungli nie pchała. Powinniśmy rozpalić duże ognisko i czekać na ratowników. Pyzatym tutaj jest masa roboty. Trzeba w końcu zrobić coś z tymi ciałami, bo
za kilka dni ten smród będzie niedozniesienia...-nie dokończyłam. Ból ogarnął całe moje ciało. Straciłam przytomność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alexy
Administrator
Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: " z zadupia panie :P"
|
Wysłany: Wto 12:26, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
- Cholera ! Claire ! - krzyknęłam i zaczęłam biec w jej stronę. - Jack !
Podbiegłam do Claire. Po chwili Jack przy niej też był. Sprawdziłam wszystko.
- O Boże .... - szepnęłam.
- Co ?
- Akcja porodowa się zaczęła ! - krzyknęłam przerażona.
- Cholera ! - zaklął Jack. - Ian, szybko ! Pomóż mi ją przenieść w bezpieczne miejsce !
Po chwili Ian i Jack położyli Claire na posłaniu w szałasie. Odzyskała przytomność.
- Co się stało ? - zapytała cicho.
- Claire ... Ty rodzisz - szepnęłam.
- Co ?! - natychmiast się otrzeźwiła.
- Dziecko....
( myślę, że akcji porodowej nie muszę opisywać )
- To chłopczyk ! - powiedział Jack, podając Claire bobaska.
Claire tylko odetchnęła z ulgą. Była bardzo zmęczona i obolała.
- Daj mi dziecko. Zajmę się nim, a ty się prześpij - powiedziałam i wzięłam od niej bobaska.
- Dzięki - szepnęła i zamknęła oczy. Po chwili już spała.
Jack, Kate, Ian i ja cieszyliśmy się, a zarazem martwiliśmy. Dziecko to normalnie duży problem, a co dopiero na wyspie ! Jack i Kate wyszli, zostawiając mnie z Ianem i dzieckiem ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naomi
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:38, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Po całym zgromadzeniu oddaliłam sie w swoją stronę. Cieszyłam sie, że Jack chciał żebym poszła razem z nimi. Był tylko jeden problem. Broń. gdy miałam ja ostatni raz w rekach... odnalazłam więc Amber
-naucz mnie strzelać. - wypaliłam
-jak to... - chyba była zaskoczona
-masz tego sporo, ja sie szybko uczę. skoro jutro mamy wyruszyć mam dzień na opanowanie tej sztuki
-nigdy nie posługiwałas się bronią - chyba była lekko zdziwiona
-raz. i zabiłam człowieka. niewinnego człowieka. nie chcę, żeby to sie powtórzyło. - odpowiedziałam przyciszonym głosem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wto 12:46, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
- Świetnie sobie poradziłaś pomagajac nam - powiedział Jack wycierając rece
-Nie no coś ty, to wy sobie swietnie poradziliście z Alexy...Aż dziwne ze Alexy nie jest lekarzem -uśmiechnęłam sie
-No jest dobra ale musiała by sie jeszcze troche nauczyc...Nie wiedziałem że poród tak męczy -usmiechnął sie Jack - Ale ciesze sie ze wszystko poszło dobrze..Claire bedzie teraz musiała duzo odpoczywać wiec tym bardziej bedziesz musiała przy niej jutro zostać..no i przy małym
-Szkoda..chociaz uwazam ze powinnam iść, no ale w takiej sytuacjii..Nawet chce spędzic troche czasu z małym.. -powiedziałam
Szlismy z Jack'iem wzdłuz plazy, w końcu usiedlismy na brzegu. Przez pewnien czas nastała "niezręczna cisza"..
-Nie uratują nas, prawda..? -zapytałam nagle z nadzieją, Jack chwile nic nie mówił..
-Raczej nie w tym życiu -odpowiedział spoglądając mi w oczy...
Miałam ochote mu sie rozpłakac w rekaw ale to chyba nie wchodziło w gre..Jednak Jack patrzac an mnie złapał mnie delikatnie za reke i przytulił ramieniem.Siedzielismy tak jeszcze dłuzsza chwile, aż zaczeło robic sie ciemno...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alexy
Administrator
Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: " z zadupia panie :P"
|
Wysłany: Wto 12:57, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wyszłam z dzieckiem z namiotu. Zauważyłam, że Jack siedzi z Kate. Świetnie się składało. Podeszłam do nich.
- Jack ...
- Słucham ?
- Świetnie Ci poszło przy porodzie...
- Dzięki. Ale chyba nie to chciałaś powiedzieć.
- No nie. Stwierdzam, że Kate powinna iść z wami ....
- Ale ona musi zostać przy Claire !
- Nie przerywaj mi - powiedziałam z naciskiem. - Ja zostanę z Claire. W obozie musi zostać ktoś kto umie się bić .... i posługiwać bronią - dodałam po czym odeszłam od nich.
- Posługiwać bronią ? - zapytała niedowierzająco Kate. - Czym ona mnie jeszcze zaskoczy ?
- Nie wiem. Ale idziesz z nami - odparł Jack, po czym udał się do swojego namiotu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: LA
|
Wysłany: Wto 13:52, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Damn..nie chce żeby Kate szla z nami...Nie chce jej narażać..A została by, gdyby nie Alexy...Nie moge pozwolic jej iść z nami..Mogłem pogadac z Alexy ale napewno już zasnęła..No trudno, bedę musiał uważać na Kate..
*Postanowiłem sie jeszcze przewietrzyć, więc wyszedłem z namiotu i zacząłem przygotowywać plecak an jutrzejsza wyprawde..Była już noc i wielu rzeczy nie mogełm znaleźć...Nagle, kumojemu zaskoczniu, podeszła do mnie Alexy*
-Hej Jack *powiedziała i usmiechnęła sie, otulona kocem*
-Myślałem ze już śpisz, a chciałem z toba pogadać...
-Nie, nie mogłam usnąć..nie wiem dlaczego..A o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-Wiesz...no to nic ważnego..a zresztą to już nic..*usiadłem koło namiotu na piasku*
-No ale chyba możesz mi powiedziec.. *Alexy przysiadła sie i usmiechnęła życzliwie*
-No chodzi o to że nie chce żeby Kate z nami szła..
-To to wiem...
-No niby tak, ale..ja nie chce żeby ona szła bo nie chce jej narażac...
-A!No to wszystko jasne *powiedziała triumfalnie* Czyli miałam racje?
-Ale w czym? o co ci chodzi...?
-No wiesz..że ty i Kate...
-Możesz mówić jaśniej..?
-Jezu, wam facetom to wszystko dosłownie trzeba tłumaczyć...Kochasz ją?
*To pytanie mnie troche zaskoczyło...nie wiedziałem co odpowiedziec bo sam chyba nie znałem an nie odpowiedzi*
-Nie wiem... tzn martwie sie o nia itd. ale nie wiem
-Wystarczy że ja wiem *usmiechnęła sie Alexy* Dobra ale Jack zrozum że lepiej jeśli pójdzie..naprawde.A my na plązy jakoś sobie bez was poradzimy *szturchnęła mnie przyjacielsko ramieniem... Siedzieliśmy rozmawiając, bardzo długo..był może środek nocy kiedy każde poszło do swojego namiotu...*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naomi
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:28, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Po "lekcji" wróciłam z nowym nabytkiem do namiotu. Sawyer szukał chyba rzeczy na jutrzejszą wyprawę, bo przetrzepywał wszystko. Był tym tak zaaferiwany, że nawet nie zauważył, kiedy przyszłam. Wymierzyłam do niego z pistoletu
-hej, Saweyer
odwrócił sie natychmiast, zdebiał.
-co robisz? chyba źle ci słuzy przebywanie z panią terminator!
opusciłam broń
-żartowałam.
-mam nadzieję. przestraszyłaś mnie.
-jestem przygotowana na jutro. juz nic mi nie jest groźne - powiedziałam z usmiechem
-ja jeszcze trochę tu poszukam
-Szukaj, szukaj, tylko nie hałasuj - znów wymierzyłam do niego, tym razem jednak nie przestraszył się. pokrecił głowa z usmiechem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alexy
Administrator
Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: " z zadupia panie :P"
|
Wysłany: Wto 21:19, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Siedziałam z Claire na plaży. Trzymała na rękach bobaska. Obserwowałyśmy szwędającą się bez celu Kate. Była wściekła na Jacka, że poszli bez niej.
- Jak dasz małemu na imię ? - zapytałam.
- Aaron.
- Jesteś religijna ?
- Można tak powiedzieć ...
- Ja jestem. Tak mnie rodzice wychowali i taka zostałam ...
Nagle rozpętała się burza. Wstałyśmy z Claire i szybko pobiegłyśmy do namiotu. Po 10 minutach ekipa będąca w dżungli zaczęła szybko wracać do obozu. Wypatrywałam Iana. Po chwili wybiegł. Był cały morky. Wszedł do szałasu i przebrał się. Stanęliśmy u wylotu szałasu i obserwowaliśmy ludzi biegających po deszczu. Stykaliśmy się ramieniami. Byliśmy sobie teraz z Ianem bardzo bliscy. Cieszyła mnie ta bliskość. Odwrócił się do mnie, wyciągnął na deszcz, spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Przybliżył swoje usta do moich i pocałował niepewnie. Jednak gdy poczuł, że odwzajemniam pocałunek, pocałował pewniej. Staliśmy tak w deszczu i obydwoje czuliśmy, że zaraz wzlecimy pod chmury. Byliśmy przepełnieni radością. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Gdyby nie ten wypadek, nie byłoby "nas" - szepnął radosny Ian.
- Wiem. Dlatego kocham tę wyspę, jednak nie mocniej od ciebie - szepnęłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ian
Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:55, 02 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Akcja w dżungli spaliła na panewce. Trudno.
Stałem u wyjścia szałasu z Alexy. Było fantastycznie. Wyciagnąłem ją na deszcz i spojrzałem w oczy. Zebrałem w sobie całą odwagę i pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek. Myślałem, że z pleców wyrosną mi skrzydła i polecę ku niebu. Alexy była właśnie tą dziewczyną której szukałem ... I przypadek nas ze sobą złączył ... "Dziękuję ci wyspo" - pomyślałem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Nareszcie jesteśmy "my" - powiedziałem cicho.
- Nareszcie - szepnęła Alexy.
Chwyciłem ją za rękę i zaczęliśmy spacerować po deszczu. Jedną z wielu rzeczy które podobały mi się w Alexy było np. to, że nie przejmowała się ubiorem lub tym, że zmoknie albo, że się ubrudzi. Jej twarza zmoczona przez wodę i oświetlana przez błyskawice wyglądała pięknie. W takiej chwili jak ta, zastanawiałem się jak ja dotąd mogłem bez niej żyć ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: LA
|
Wysłany: Czw 23:32, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Po powrocie z dżunglii
*Przez całą drogę powrotną Sawyer mruczał coś pod nosem..Oczywiscie był nie zadowolony z przebiegu całej naszej "wyprawy"... Nie mówiąc już o tym że slowem nie miał zamiaru odezwać sie do Amber.
Gdy dotarlismy juz na plaże, było może 2 godziny po ulewie...Poszczególne "części naszych namiotów były rozwiane po całej plaży,,Kilka osób próbowało je nawet odbudowywać ale to nie miało większego sensu..Zdawaliśmy sobie sprawe z tego, że na dłuższą mete nie możemy mieszkać w "domkach" z gałęzi...*
-Jack... *podeszła do mnie Claire z dzieckiem* była straszna ulewa i..
-Tak wiem, nas tez dopadła.. *wtrąciłem*
-Więc sam wiesz, że nasze namioty nie wytrzymały dość długo...
-Ale nic sie niekomu nie stało?
-Nie, no aż tak źle nie było, ale trzeba by było pomyśleć nad czymś solidniejszym...
-Tak, tak wiem.. *powiedziałem przyglądając sie pewnej kobiecie która rozczesywała palcami mokre od deszczu włosy* A, Claire, jak ona ma na imie? *wskazałem skinieniem głowy na dziewczyne*
-No to Shannon..chyba poznałeś ją wcześniej?
-A no tak, zapomniałem *uśmiechnąłem sie* No a jak tam nasz mały? *wziąłem dziecko na ręce*
-A dobrze, nawet bardzo dobrze...*Claire uśmiechnęła sie*
-A jak zamierzasz mu dać na imie?
-Jeszcze nie jestem do końca pewna...Ale jak już to przemyśle to zaraz ci powiem
*Oddałem dziecko Claire*
-Dobra, to ja juz pójde..trzeba troche uprządkować plaże...
-Jasne, do zobaczenia *Claire uśmiechnęła sie i poszła w strone swojego namiotu*
E..Jack! *Odwróciła sie i zawołała mnie*
-Tak..?
-Znaleźliście coś w dżunglii?
*Chwile wahałem sie z odpowiedzią*
-W każdym razie lepiej tam narazie nie wchodzić... *odpowiedziałem i ruszyłem w strone swojego namiotu, zostawić plecak*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie z tej Ziemi :D
|
Wysłany: Pią 7:55, 05 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Po krótkiej rozmowie z Jackiem postanowiłam dołączyć do samotnej Shannon, która patrzyła na przechodzących się brzegiem morza Alexy i Iana:
-Fajnie się dobrali-odpaliłam na przywitanie.
-Tak, wyjątkowa z nich para...
-Ta wyspa łączy pary-spojrzałam niepewnie na Shannon
-Co masz na myśli?
-Alexy i Ian, Kate i Jack, Sawer i Naomi... no i ty... Said- powiedziałam podhihując się.
-Hahaha! Zapomniałaś jeszcze dodać Claire i Charlie...-Shannon podobnie jak ja obróciła całą sytuację w żart. Ale chyba musiało być coś w tym, że wszyscy tu mają kogoś na oku. "Fajne towarzystwo" pomyślałam i przestałam się przejmować wszystkim tym co jest wokół mnie. Strach, ból, lęk minęły, bo wiedziałam, że na tej wyspie zawsze znajdę kogoś o dobrym sercu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shannon
Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: :P
|
Wysłany: Pią 11:35, 05 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
- No a jak tam mały się czuje? - zapytałam z uśmiechem
- Myślę że jest w dobrej formie, chociaż czasami daje popalić Ale nie narzekam
- Przyzwyczaisz się Jakbyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy możesz na mnie liczyć - uśmiechnęłam się
- Dzięki Shann
W tej chwili wyszło słońce i ustał deszcz. Na niebie powstała piękna tęcza a szum fal jeszcze dopełniał tą harmonię. Pomyślałam : "Życie jest piękne" ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: LA
|
Wysłany: Pią 21:22, 05 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
*Połozyłem plecak w namiocie i miałem zamiar zrobić coś aby poprawić nasze "wrunki lokalowe"... Rozglądałem sie chwile po wyspie..Wszędzie tylko pełno złomu, szczątki samolotu rozrzucone prawie po całej plaży, ale widać było że ludzie już sie do tego przyzwczaili... Sawyer z Naomi rozmawiali, chyba przeglądając książki...Eko cos "konstruował" po swojemu z gałęzi bambusa.. Kate z Claire siedziały na plazy przeglądając jakąś walizke... W brew pozorom było bardzo spokojnie..
*Stałem tak jeszcze dłuższą chwile..myślałem o nie wiem, jakiś narzedziach, co było by raczej nie prawdopodobne...Ae postanwiłem rozejrzec sie we wraku..Podszedłem do największej części która została po naszy samolocie...Wszedłem a na siedzeniach leżały jeszcze pojedyńcze ciała, które powoli zaczynały specyficznie pachnieć. Wybiegłem z maszyny i zawołałem Claire*
-Claire, Claire pamiętasz jak rozmawialiśmy o jakis pogrzebach dla ludzi którzy zginęli?
-No tak, ale z tego co wiem to potem zupełnie o tym zapomnieliśmy
-No właśnie, miałbym prosbe..zajęła bys sie zebraniem paszportów i jakiś dokumentów z których by można było wywnioskować przynajmniej jak nazywali sie pasażerowie i tym podobne..?
-Jasne, nie ma sprawy
-Dzięki..a, i niech pomoże ci Kate
-Myśle że nie bedzie miała nic przeciwko *Claire usmiechnęła sie i wróciła do Kate. Ja rozejrzałem sie za kims kto pomógł by mi wynieść ciala z wraku... Odruchowo pomyslałem o Sawyerze jednak nie miałem wielkich nadzieji na to że pomoże*
-Em, Sawyer..
-O, doktorek...masz jakąś sprawe bo my tu teraz jestesmy zajęci? *wskazał skinieniem głowy na siedzącą obok niego Naomi*
-Sawyer, przestań *upomniała go dziewczyna* No Jack, coś sie stało?
-Nie nic waznego tylko chodzi o to że z Claire planujemy zorganizowac coś w stylu pogrzebu dla zabitych...
-Jak zamierzasz zorganizowac pogrzeb dla kupy rozkładających sie ciał? *zapytał z ironią*
-Normalnie, Ford...Pomożesz mi je wynieść z samolotu a potem zajmiemy sie kopaniem jakiegoś zbiorowego grobu czy czegoś w tym stylu...
-Jasne...I kiedy to niby mamy zrobić? W przerwie między walką z tym czymś co grasuje w dżungli?
-Nie, teraz kiedy mamy wolną chwile
-No nie, chyba sobie żartujesz! Nie widisz że zabawiam dame?
-Sawyer....*odezwała sie Naomi* Pomożesz Jack'owi. A czy ja moge coś zrobić? *zapytala*
-Myśle że narazie nie, ale dzięki za chęci *uśmiechnąlems sie do niej*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sawyer
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdansk
|
Wysłany: Sob 7:53, 06 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Doktorek chyba przesadził!Ja mam się babrać w tych ludzkich flakach?Ale zaraz potem dopadła mnie myśl przecież w sumie to i tak nie mam nic do roboty, a może będzie ciekawie??
A więc szybko wstałem,otrzepałem się z piachu i powiedziałem:
Ok grabarzu!Prowadź do kostnicy!
Jack zdziwił się tym określeniem ale machnął ręką i wskazał na wrak.Ruszyliśmy na podbój świata umarłych!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|